Ponieważ
dość często bywam na forach dyskusyjnych dla osób trans, gdzie
dla każdego wszystko jest jasne i oczywiste, zdarza mi się
zapomnieć, że poza środowiskiem trans, nie wszyscy są
zorientowani, co do terminologii, jaką się posługuję i jak
wygląda proces tranzycji, czyli dostosowywania ciała do psychiki.
Pokrótce
opiszę tranzycję osoby k/m, czyli takiej, która fizycznie jest
kobietą, natomiast ma poczucie przynależności do płci męskiej,
czyli jest to ktoś taki jak ja.
Wszystko
zaczyna się od dość długiego okresu diagnozowania, by wykluczyć
inne schorzenia, które mogą powodować takie objawy. Są to więc
badania prowadzone przez seksuologa, psychologa, psychiatrę,
ginekologa. Lekarze często korzystają z przygotowanego przez
pacjenta „Życiorysu emocjonalnego”, w którym opisuje się
najważniejsze rzeczy łączące się z transseksualizmem. Wypełnia
się również testy, odpowiada na pytania zadawane przez lekarza. A
w międzyczasie wykonuje się badania laboratoryjne (podstawowe i
rozszerzone, łącznie z badaniem DNA), prześwietlenia itp.
Jeśli
pacjent nie ma wątpliwości, że chce dalszego leczenia, a wyniki
badań są prawidłowe, wówczas lekarz przepisuje hormony –
testosteron podawany w zastrzyku, w dawce odpowiednio dobranej dla
danego pacjenta. Od tego momentu hormony trzeba przyjmować do końca
życia.
Co
powoduje testosteron u k/m? Obniża się głos, pojawia zarost: na
twarzy, kończynach, brzuchu, klatce piersiowej, zmieniają się rysy
twarzy a także figura i powstaje „chłopak śląski: w barach
szeroki, w tyłku wąski” ;) Zwiększa się również siła
fizyczna, a przede wszystkim konstrukcja psychiczna – opanowanie,
logika, mniejsza emocjonalność itp. W jakim stopniu to wszystko się
zmienia, zależy też od genów odziedziczonych po ojcu czy dziadku.
Pamiętając
mojego Tatę i jednego z dziadków, to nie zanosi się, żebym był
Desperado, chociaż... Nigdy nie mów „nigdy”. Zawsze byłem
odważny, gdy trzeba było stanąć w obronie kogoś, jedynie siebie
nie potrafiłem bronić, ale to ostatnie już powoli się zmienia.
Najtrudniejszy
do przejścia jest czas od chwili, gdy pod wpływem hormonów zaczyna
zmieniać się wygląd, a w dokumentach ciągle są „stare” dane
osobowe. Raczej niewielu pracodawców chce mieć takiego dziwoląga
wśród pracowników, problemy pojawiają się też wszędzie tam,
gdzie trzeba okazać dokumenty lub posłużyć się imienną kartą
bankową. Trzeba dużej odporności, by tłumaczyć obcym ludziom,
dlaczego facet ma kobiece dane i jeszcze większej odporności, by
znosić durne lub obraźliwe uwagi, podśmiewanie się. Nic to.
Kolejnym
etapem jest wniesienie sprawy do sądu o sprostowanie aktu urodzenia.
Jeśli sąd jest łaskawy, wszystko może zakończyć się dość
szybko. Jeśli nie jest, wówczas znów trzeba uzbroić się w
cierpliwość – przejść kolejne badanie przez biegłego i czekać
na kolejną rozprawę. Dopiero, gdy ma się prawomocny wyrok w ręku,
można zmieniać wszelkie dokumenty, które jeszcze przydadzą nam
się w życiu: świadectwa szkolne, świadectwa pracy, dyplom, dowód
osobisty, paszport i co kto ma.
Wiadomo,
że zmiana danych łączy się z nowym imieniem (imionami), które
sami sobie wybieramy oraz nazwiskiem. Przy odpowiednim uzasadnieniu,
można również zmienić nazwisko, np. na nazwisko panieńskie
matki.
Potem
już tylko zostaje seria zabiegów chirurgicznych.
I –
mastektomia, czyli pozbycie się piersi, zwanych potocznie „towarem”.
Niektórzy „jedynkę” (pierwszą operację) wykonują przed
rozprawą w sądzie, ale jest ona wówczas w 100% odpłatna.
„Jedynkę”, po sprostowaniu aktu urodzenia, można zrobić na
NFZ, bowiem jest traktowana jak ginekomastia u mężczyzny.
II -
histerektomia radykalna, czyli usunięcie wewnętrznych narządów
kobiecych.
III -
neophalloplastyka z płata bocznego skóry (metoda stosowana w
Polsce), czyli wytworzenie penisa (bez protezowania) oraz – na
życzenie – moszny z protezami jąder. Obecnie to koszt ok. 16 000
zł.
„Trójkę”
można też zrobić inną metodą, może i lepszą, ale to metoda tak
droga, że mało kogo na nią stać. Metoidoplastyka to metoda
stosowana w Belgradzie. 4-etapowy zabieg, z protezowaniem penisa i
jąder, to koszt ok. 20 tys. euro.
Mam
nadzieję, że dość jasno wytłumaczyłem, jak przebiega proces
zmiany płci u transseksualistów k/m, a jeśli coś jest niezbyt
jasne – pytajcie :)
Zapraszam
również do poprzedniego wpisu i odsłuchanie audycji radiowej,
Awryś pogubiłem się pod koniec. Czytałem kiedyś, że ta metoda neo jest z protezą (czyli to jest opcjolane, tak?), a meto z łechtaczki i to taki "mini-fiutek". Ty opisałeś to inaczej i teraz mam trochę mętlik z tymi nazwami.
OdpowiedzUsuńAs
Już wyjaśniam :) W jednym i drugim przypadku jest wykorzystywany płat skóry. Tego „małego fiutka” to ma w zasadzie każdy bez operacji, ponieważ łechtaczka powiększa się pod wpływem testosteronu. U jednych bardziej się powiększa, u drugich mniej, ale zawsze to coś.
UsuńW neo, najpierw tworzy się penisa z płata skórnego, dopiero później można włożyć w niego protezę, która – owszem – sprawia, że penis staje się ciut sztywniejszy (nie jest taki całkiem mięciutki), ale do uprawiania seksu nie nadaje się (penis jest usztywniony w środku, ale na zewnątrz jest miękki). Z tego powodu, dużo osób rezygnuje z protezowania, bo i tak trzeba się wspomagać jakąś nakładką kupioną w sex shopie.
W meto, z kolei, istnieje możliwość przedłużenia cewki moczowej, by można było sikać na stojąco. Ale nie jest to doskonała metoda, bo bardzo często, po krótszym lub dłuższym czasie od operacji, dochodzi do powikłań.
Owszem, pewnie istnieje jakaś super proteza, ale jest tak potwornie droga, że stać na nią tylko wybranych. Większość z nas jest zachwycona tym, że ma jakiegokolwiek fiutka – to jest główny cel operacji.
Nie wiem, czy jasno to wszystko opisałem, bo trudno tak dobrze wyjaśnić w krótkim tekście.
Dobra, łapię już.
UsuńAs
Tak bardziej szczegółowo jest opisana "trójka" na głównej stronie Niebieskiego forum - można tam zajrzeć bez logowania
Usuńhttp://www.transseksualizm.pl/p72