Na jednym z wielkomiejskich
przystanków grupka ludzi czeka na autobus. Dwóch młodych chłopaków
głośno komentuje imprezę sprzed dwóch dni, zakończoną
niepamięcią. Elegancka kobieta, wyglądająca na pracownicę banku
albo korporacji, rozmawia przez telefon – z tonu jej głosu
wynika, że to rozmowa służbowa. Siedząca na ławeczce, pod
przystankową wiatą, staruszka, co rusz podnosi się, by sprawdzić,
czy nie jedzie autobus. I mężczyzna w jasnoniebieskich dżinsach,
takiej samej koszuli, sportowych, markowych butach, z przewieszonym
przez jedno ramię plecakiem – chodzący wzdłuż krawężnika, tam
i z powrotem.
Podjeżdża autobus.
Mężczyzna z plecakiem przepuszcza w drzwiach elegancką kobietę,
która dziękuje za uprzejmość promiennym uśmiechem. Przystanek
pustoszeje. Mężczyzna zajmuje miejsce przy oknie. Kobieta kasuje
bilet i przysiada się do mężczyzny. Delikatny aromat damskich i
męskich perfum miesza się. Kobieta wyjmuje telefon, sprawdza, co
znajomi zamieścili na Facebooku. Mężczyzna wpatruje się w okno. O
czym myśli?
Jego myśli nie mają teraz
żadnego znaczenia, ponieważ do autobusu wsiadają kontrolerzy
biletów. Mężczyzna nie lubi takich sytuacji, zwłaszcza gdy
autobus jest wypełniony ludźmi. Sięga jednak po portfel, wyjmuje
dowód i złożony na cztery druczek. Podając dokumenty
kontrolerowi, uchwyca lekko zdziwione spojrzenie siedzącej obok
kobiety. Kontroler zerka, czy dane na druczku zgodne są z danymi w
dowodzie i oddaje mężczyźnie dokumenty. Odwraca się do innych
pasażerów. Blokowisko za oknem zdaje się nie mieć końca.
Autobus zatrzymuje się na
kolejnym przystanku. Otwierają się drzwi i do wnętrza pojazdu
wchodzi Człowiek – niedogolony, niedomyty, niedoprany, ale
trzeźwy. Obszarpany plecak, zapewne, ma wypełniony pozgniatanymi
puszkami po napojach, z kieszeni wystaje utytłana foliówka, do
której Człowiek zbiera pety znalezione na ulicy. Człowiek nie
wchodzi w głąb pojazdu, lecz zostaje przy drzwiach. Pewnie ma do
przejechania jeden lub dwa przystanki. Buty trzeba oszczędzać.
– Panie! W takim stanie
nie wchodzi się między ludzi! - odzywa się do Człowieka inny
człowiek, równocześnie rozglądając wokół, jakby szukał
poparcia u innych pasażerów.
Człowiek jeszcze bardziej
przysuwa się do drzwi.
– Głuchy jesteś?! - Do
akcji wkracza jeden z chłopaków, ten od imprezy zakończonej
niepamięcią. – Wypierdalaj, żulu!
Kontrolerzy przerywają
sprawdzanie biletów i na najbliższym przystanku „pomagają”
Człowiekowi opuścić pojazd komunikacji miejskiej.
– Obrzydliwość! Powinni
coś zrobić z tymi bezdomnymi. – Elegancka kobieta spojrzała na
mężczyznę. – W każdym autobusie i tramwaju powinna wisieć
tabliczka: „Bezdomnym wstęp wzbroniony” – zachichotała.
Mężczyzna podnosi się z
miejsca. Autobus właśnie dojeżdża do „jego” przystanku.
Mężczyzna wysiada, zarzuca plecak na ramię i idzie w głąb
osiedla. Drzewa, krzewy, trawniki – a wszystkie soczyście zielone,
przyjemnie szumiące, dające cień, gdy słońce praży
niemiłosiernie.
Nagle przypomina sobie
Człowieka z autobusu, który teraz, zapewne, przemierza rozgrzane
ulice, w poszukiwaniu puszek i niedopalonych papierosów. Wieczorem,
być może, znajdzie trochę chłodu i spokoju na jakimś skwerze
albo w pustostanie...
Dobrze mieć dach nad głową,
stałe i bezpieczne miejsce, nawet jeśli mury są rozgrzane, a w
pokoju nie ma czym oddychać – myśli mężczyzna i naciska dzwonek
domofonu, umieszczony pod czerwoną, rzucającą się w oczy
tablicą...
Autor bloga korzystał z noclegowni przez 186 dni, a
potem znalazł miejsce w schronisku, gdzie przebywa od 427 dni.
613 dni w placówce...
Często tak jest, i to w odniesieniu do różnych sytuacji, które mają miejsce w życiu, że wielu ludzi, dopóki sami czegoś nie doświadczą, jakiegoś nieszczęścia, nie potrafią zrozumieć wiążących się z nimi trudności.
OdpowiedzUsuńTak. Chciałem też poprzez ten wpis pokazać, że czasami zbyt szybko oceniamy innych, postrzegamy ich stereotypowo, a nie powinno się tak robić. Ale cóż, samo życie.
UsuńLudzie po prostu są podli i zawsze tacy byli. Tabliczki zabraniające wstępu? Już były. Nosiły napis "Nur für Deutsche". Zdrowy, dobrze odżywiony i bezpiecznie żyjący człowiek nie rozumie, że za chwilę może stracić zdrowie, utrzymanie, mieszkanie. Wtedy przekona się jak to jest z tej drugiej strony. Podobnie z nieposzanowaniem ludzi starych. Widać to bardzo wśród gejów. Obserwuję w internecie wiele stron, forów, grup mających w nazwie LGBT. Prawie nigdzie nie widzę w tej przestrzeni miejsca dla seniorów LGBT. KPH i Lambda mają programy. Reszta nic. Niech tylko starszy facet spróbuje włączyć się gdzieś do dyskusji, zaraz jest hejtowany. To samo osoby trans. Dziś o transfobii mówi się na równi z homofobią. To smutne i trudno liczyć w Polsce na znaczącą poprawę. My, zwykli ludzie, na swoim poziomie możemy tylko wspierać słabszych, w miarę możliwości pomagać i prezentować swoją pozytywną postawę wobec tych, którzy próbują gnoić tych słabych i wykluczonych. Strasznie brzmi Twoje ostanie zdanie "...potem znalazł miejsce w schronisku". To straszne, bo schronisko kojarzy mi się ze zwierzętami. Ludzie nie powinni być na to skazywani. Życzę Ci żebyś się z tego wyrwał. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Crash, za Twój komentarz.
OdpowiedzUsuńJa nie wyglądam jak osoba, która nie ma domu, bo schronisko daje tę szansę, by zadbać m.in. o swój wygląd. Ale znam osobiście całkiem sporo osób, takich jak Człowiek, z tekstu powyżej. I w znacznej części są to wspaniałe, empatyczne osoby, gotowe nieść pomoc każdemu - człowiekowi i zwierzęciu. Są wśród nich ludzie o różnym stopniu wykształcenia, z wyższym również.
Niewielu ludzi dopuszcza do siebie myśl, że są rzeczy, które naprawdę łatwo można stracić - z różnych powodów - i na ogół również wtedy traci się rodzinę.
Ale wszystko da się przeżyć. Przynajmniej do pewnego momentu :)
Dodam jeszcze jedno - zdaję sobie sprawę, że mieszanka trans, gej, w dodatku, nie-domny, dla wielu osób jest nie do przyjęcia. Jestem takim marginesem marginesu... Przykro jest tylko, gdy ludzie oceniają mnie na podstawie tego, kim jestem, a nie jakim człowiekiem jestem. Na szczęście, nie wszyscy tak oceniają i dzięki temu ciągle mam siłę, by walczyć o siebie.
Usuń