[Notatka
z 7 lipca 2016, przeniesiona z Blog.pl]
Nie
oglądam się za kobietami i nigdy tego nie robiłem. Nie znaczy to,
że są dla mnie w ogóle niewidoczne. Na przykład dzisiaj: szła
przede mną kobieta – dość młoda, zgrabna, w zwiewnej sukience
sięgającej do połowy uda i w kilkucentymetrowych szpilkach. I
owszem, wlepiałem w nią wzrok, ale był on pełen żalu, a nie
zachwytu. Czy nie byłoby prościej nosić zwiewne sukienki, męczyć
stopy w szpilkach, trajkotać przez komórkę powierzając
przyjaciółce największe sekrety – własne i innych koleżanek?
Czyż nie byłoby rozsądniej czarować facetów, umawiać się z
nimi na kawę albo dalsze życie i grać swoją rolę do końca? Czy
w ogóle nie byłoby łatwiej być kobietą – istotą psychicznie i
cieleśnie zjednoczoną? Jak to jest: fizycznie być kobietą i
równocześnie czuć się kobietą? Nie potrafię sobie tego
wyobrazić.
Ja też nie. I dlatego dla nas nie byłoby łatwiej...
OdpowiedzUsuńPomijając wszelką negatywną stronę bycia TS, to ja nawet lubię swoje bogate wewnętrznie życie ;)
OdpowiedzUsuń