Moje
serce było ze szkła. Ciężko żyć z takim sercem.
Przez
lata tworzyły się na nim rysy. Niektóre potem pękały. Brzegi
serca stawały się coraz bardziej kruche. Lekarz Czas, robił co
mógł – wypełniał ubytki, sklejał, podklejał... Wszystko na
nic.
Wiosną
2014 roku, moje serce rozsypało się. Tysiące szklanych odłamków
kaleczyło mnie coraz bardziej – przy najmniejszym ruchu,
najprostszej myśli, nawet podczas snu. Kolejne miejsca krwawiły,
goiły się i znów krwawiły. A szklane odłamki nadal się
rozpadały. Dzisiaj jest ich tyle, że nawet Czas ich nie poskłada,
nie sklei.
Jak
żyć z potłuczonym sercem? Jak kochać...?
Już to chyba kiedyś mówiłem - w komentarzu do wpisu "Boję się... zakochać" - ale wszystko zaczyna się od odwagi. Jeśli będziesz ją miał na to, aby dać sobie szansę i kogoś pokochać, i odwagę na to, żeby ktoś mógł Ciebie obdarować takim uczuciem to Twoje serduszko poskłada się od nowa. Lęki są, były i będą - to największy wróg uczuć, od którego nie da się uciec. Można jedynie się mu postawić. Bardzo trudne zadanie, gdy tak wiele niepokojących myśli się pojawia, ale chyba nie ma innej drogi niż ta. W kochaniu kogoś trzeba być niesamowicie odważnym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Awrysiu.
Wszystko to prawda, ale moje serce rozpadło się zupełnie z innego powodu. I dlatego wątpię, by kiedyś się poskładało.
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam, Asku.