News

Do tekstów pochodzących z bloga - wszelkie prawa są zastrzeżone

niedziela, 3 lipca 2016

Być w cudzej skórze


Środowisko LGBTQIA jest wielobarwne, może dlatego przylgnęła do niego nazwa: tęczowe. Jakie grupy tego środowiska opisują poszczególne litery? Przybliżę Wam nieco ten skrót.
L i G to osoby homoseksualne, ukierunkowane na przedstawicieli tej samej płci, a więc lesbijki i geje.
B oznacza osoby biseksualne, które na partnerów wybierają osoby tej samej płci lub przeciwnej.
T jest przypisane do osób transseksualnych, u których płeć psychiczna nie zgadza się z fizyczną.
Q czyli queer, to wszystkie osoby, które nie określają się jednoznacznie jako osoby heteroseksualne, homoseksualne, biseksualne lub transseksualne, a często również nie identyfikują się z żadną płcią.
I oznacza osoby interseksualne, czyli takie, które urodziły się z fizycznymi cechami żeńskimi i męskimi. Bardziej znaną nazwą jest hermafrodytyzm.
A odnosi się do osób aseksualnych, które trwale nie odczuwają pociągu seksualnego do innych osób.

Wielokrotnie w ciągu życia tłumaczyłem różnym osobom, na czym polega transseksualizm, i że nie ma on nic wspólnego z transwestytyzmem. Również na ten temat pojawia się coraz więcej publikacji, a mimo tego spora część osób stawia znak równości pomiędzy jednym a drugim.

Ciągle w świadomości wielu ludzi pokutuje przekonanie, że osoby transseksualne to te, które się przebierają, bo lubią, bo to je podnieca, które upodobniają się do płci przeciwnej, bo takie mają widzimisię, bo to modne. Nic bardziej mylnego. Osoby transseksualne, po prostu, chcą funkcjonować w życiu i społeczeństwie zgodnie z odczuwaną płcią – jak każdy inny człowiek. Ale jak mają normalnie funkcjonować, gdy istnieje rozbieżność pomiędzy płcią odczuwaną a wyglądem zewnętrznym (i wcale nie mam tu na myśli odzieży, lecz ciało). Dlatego nie ma większego znaczenia, co na siebie ubierzemy, jeśli natura wyposażyła nas w fizyczne cechy, które odczuwamy jako obce, i których nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Jest to tak silna potrzeba BYCIA SOBĄ, że decydujemy się na korektę płci, mimo że często z tego powodu tracimy rodziny, przyjaciół, znajomych, pracę, a nawet dom. Decydujemy się, wiedząc, że dalsze życie może upłynąć nam w samotności, że długotrwale przyjmowane hormony niszczą nam zdrowie, że kolejne zabiegi operacyjne będą okupione bólem, a ich efekt może nie być taki, jakiego oczekiwaliśmy.
Pewnie, jeszcze nie raz będę wracał do tego tematu, bo przecież wokół niego toczy się całe moje życie. Ale proszę Was o jedno – jeśli nie jesteście w stanie zaakceptować ludzi takich jak ja i naszych wyborów, to przynajmniej nie atakujcie nas, nie poniżajcie. Wystarczy nam cierpień zgotowanych przez los...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za dodanie komentarza :) Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu.