KAŻDY MA PRAWO BYĆ SOBĄ
News
Do tekstów pochodzących z bloga - wszelkie prawa są zastrzeżone
piątek, 31 marca 2017
wtorek, 21 marca 2017
Za szybą
Całe
życie przyglądałem się swoim kolegom, kuzynom i myślałem:
dlaczego nie mogę być taki, jak oni? Dlaczego nie mogę wyglądać
jak oni? Nie marzyłem nawet, by być mega przystojnym, nie marzyłem
o widocznej muskulaturze. Chciałem być przeciętnym chłopakiem,
potem przeciętnym mężczyzną – tylko tyle.
Moje
życie wewnętrzne od zewnętrznego dzieliła szyba. Stałem przy
niej i obserwowałem toczące się po drugiej stronie życie. A nawet
jeśli w jakiś sposób uczestniczyłem w zewnętrznym życiu, była
to jedynie gra pozorów, bo nie mogłem być sobą.
Wczoraj,
po małej i sympatycznej wymianie zdań na jednym z forów,
uświadomiłem sobie, że nadal stoję za szybą, że nadal jestem
tylko obserwatorem prawdziwego życia. Było to przykre uczucie.
W moim
przypadku, pomiędzy „chcieć” a „móc” jest olbrzymia
przepaść, której ani ja, ani medycyna nie jesteśmy w stanie
pokonać. Nigdy nie będę taki, jak ci po drugiej stronie. Nawet do
upragnionej przeciętności będzie mi daleko. I nigdy nie doświadczę
tak wielu wspaniałych rzeczy, bo jak
ktoś ładnie to ujął: „muszę wspinać się po to, co u innych
leży na podłodze”, a do niektórych rzeczy, po prostu, nie
dosięgnę.
Na co
dzień, staram się odsuwać od siebie podobne myśli, lecz kiedy
przedrą się, jak teraz, jedyne czego chcę, to przestać istnieć.
Życie
za szybą wydaje się względnie bezpieczne, ale ogólnie rzecz biorąc,
jest do dupy.
piątek, 17 marca 2017
W poczekalni życia
Zakładając
tego bloga długo zastanawiałem się nad wybraną dla niego nazwą.
Poczekalnia zazwyczaj kojarzy się z miejscem, w którym nie dzieje
się nic pasjonującego, czas płynie powoli, jedni ludzie
przychodzą, inni wychodzą... A poczekalnia życia to już w ogóle
dramat – to jak siedzenie i czekanie na życie, które cały czas
przepływa obok.
O ile
zgadzam się, co do pierwszej definicji, o tyle w mojej życiowej
poczekalni jest zupełnie inaczej. Owszem, czekam na swoje prawdziwe
życie (czytaj: po korekcie), ale poza tym, nie ma mowy o stagnacji.
Nie ważne, jak daleko sięgnę pamięcią, odnoszę wrażenie, że
całe życie cierpię na poznawcze i zadaniowe ADHD. Jestem niczym
chłop, który zbiera śrubki, nakrętki, kabelki, i każdą inną
pierdółkę, która kiedyś może się przydać. Tyle że ja, oprócz
wspomnianych pierdółek, zbieram też różne praktyczne
umiejętności, które mogą być kiedyś wykorzystane lub nie. Po
prostu, jeśli coś mnie zainteresuje, muszę się tego nauczyć,
korzystając z dostępnych kursów, szkoleń, a najczęściej bez
niczyjej pomocy (no, może poza wszystkowiedzącym Internetem).
Ciągły
głód wiedzy bywa upierdliwy, bo najczęściej pozbawia mnie
wystarczającej ilości snu, ale cóż – coś za coś. Poza tym, te
„zajęcia dodatkowe” pomogły mi (i nadal pomagają) przetrwać
niezbyt dobre chwile i zagłuszyć samotność. Dlatego nigdy nie
kalkuluję, czy zarobię kiedyś na danej umiejętności, czy nie.
Aczkolwiek zdarzyło się już parokrotnie, że wykorzystałem swoją
wiedzę w celach zarobkowych. Jak widać – nic w przyrodzie nie
ginie.
Gdy
myślę o tym, czego jeszcze chciałbym się nauczyć, a może i w
jakiś sposób zrealizować, zaczynam obawiać się, że życia mi
nie wystarczy. Dlaczego nie można zaciągnąć kredytu, którego
walutą jest czas...?
sobota, 11 marca 2017
Rodzice, obudźcie się!
Gdy
po raz kolejny słyszę, czytam o zachowaniach rodziców względem
swoich transseksualnych dzieci (homoseksualnych również), to
dochodzę do przekonania, że jest całkiem sporo osób, które nie
zasłużyły na to, by zostać rodzicami. Never!
Będę
teraz brutalny. Tak więc, pseudorodzice... Jeśli nie umiecie
zaakceptować swojego dziecka tylko dlatego, że nieco „inne”
przyszło na świat, jeśli dręczycie je codziennie z powodu owej
„inności”, jeśli wymuszacie na nim zachowania, które nie leżą
w naturze dziecka, jeśli nie chcecie być dla dziecka wsparciem i w
ten sposób próbujecie je „wyleczyć”, jeśli straszycie je
utratą rodziny i domu, albo, co gorsza, spełniacie te groźby,
jeśli odczuwacie wstyd, że macie dziecko o innej tożsamości
płciowej czy orientacji seksualnej, jeśli nie pozwalacie mu żyć
tak, jak chce nawet w dorosłym życiu, to... Nie zasługujecie, by
ktokolwiek nazywał was mamą czy tatą. Nie zasługujecie na miłość
waszego dziecka ani na czyjkolwiek szacunek. I nie macie prawa
oczekiwać wsparcia od dziecka (nawet dorosłego), jeśli sami go nie
dawaliście. Nie macie prawa uczestniczyć w dalszym życiu waszego
dziecka, bo jedyne co potraficie to komplikować je. To przez was
cierpią wasze dzieci, przez was dokonują prób samobójczych i
samobójstw, przez was nie wiedzą, jak żyć i popełniają coraz
gorsze wybory i błędy, przez was wpadają w coraz głębszą
depresję, a potem szukają wsparcia u zupełnie obcych ludzi. Dla
waszych dzieci to nie odmienna tożsamość płciowa i orientacja
seksualna jest największym problemem – największym problemem
jesteście wy, pseudorodzice.
Obudźcie
się wreszcie i zacznijcie, w końcu, kochać wasze dzieci takimi,
jakie są! One nie prosiły się na ten świat. To wy
zdecydowaliście, w którymś momencie, że zostaniecie rodzicami.
Dziecko to nie zabawka. Dziecko to nie jest Plastuś, którego można
lepić według własnego widzimisię, narzucając mu sposób widzenia
świata, role społeczne, płeć, czy to, kogo może kochać, a kogo
nie. Dziecko ma również własną osobowość, którą chce wyrażać,
bo tylko wtedy będzie szczęśliwe. Jeśli tego nie jesteście w
stanie pojąć, jeśli jedynie potraficie unieszczęśliwiać swoje
dziecko – nie nazywajcie siebie rodzicami, bo to olbrzymie
nadużycie. A więzy krwi nie uprawniają was do niszczenia tych,
których powinniście kochać i wspierać.
Obudźcie
się, póki czas...
czwartek, 9 marca 2017
Telewizja, która uświadamia
Bardzo
cieszy mnie fakt, że coraz częściej można natknąć się w
programie telewizyjnym na produkcje poruszające temat
transseksualizmu. Niewątpliwie, w tej kwestii, od lat prym wiedzie
stacja TVN. Kilka razy osoby TS były zapraszane do „Rozmów w
toku”, temat był również poruszany w TVN Style, a w „Ukrytej
prawdzie” co najmniej dwa razy (odc. 241 i 722).
W
ciągu ostatnich dwóch tygodni, aż trzy razy wyemitowano programy
(w tym dwa razy na TVN), w których poruszony był temat osób TS.
22
lutego – TVN – „Ukryta prawda” odc. 722. Określę go jako
„mocny” – dramat osobisty i rodzinny. Nie będę spoilerował.
Odcinek do obejrzenia w necie.
6
marca – TLC – film dokumentalny „Gdy syn staje się córką”.
Film opowiada o pięknej inicjatywie, jaką podjęli rodzice
dziewczynek transpłciowych – raz w roku organizują letni obóz
dla swoich dzieci, obóz, na którym choć przez kilka dni dzieci
mogą w pełni być sobą. Bardzo poruszający dokument.
8
marca – TVN – „Szpital”. Pacjent SOR-u poznaje swojego
przyszłego zięcia, który jest transseksualistą k/m. Także bez
spoilera i do obejrzenia w necie.
A na
deser dokument z YouTube: „Moje mamy były mężczyznami”.
środa, 8 marca 2017
Codzienność transseksualisty
Są
osoby, którym transseksualizm wypełnia niemal całą dobę. Są tak
skupieni na swoim TS, że nie mają czasu ani ochoty na nic innego.
Nie wyobrażam sobie takiego życia i podejrzewam, że większość
psychicznych dołów i dołków, bierze się właśnie z takiego
zatrzaśnięcia w transseksualnej rzeczywistości. Zrozumiałbym,
gdyby był to stan przejściowy. Któż z nas nie doświadczył
zniechęcenia, poczucia bezsensowności istnienia i czarnych,
depresyjnych dni? Chyba nikogo to nie ominęło. Zrozumiałbym nawet,
gdyby podobna niemoc życiowa dopadła osoby, które wiedzą, że są
TS, ale wiedzą również, że choćby z powodów rodzinnych, nie
będzie im dane posmakować życia w płci, którą odczuwają. Choć,
jak widać na moim przykładzie, nic nie jest przesądzone.
Jednakże,
najczęściej w stan odrętwienia popadają ci, którzy już znaleźli
się na drodze diagnostyki i korekty płci. I zazwyczaj nie wynika to
wcale z niepewności, czy postępują właściwie, lecz z
przekonania, że prawdziwe życie zacznie się po korekcie, a przed –
nie warto w nic się angażować. Trwają więc w totalnym
zawieszeniu i czekają na TEN DZIEŃ, który odmieni ich życie.
Raczej
trzymam się ziemi, a nie obłoków, więc mam nieco inne podejście
do teraźniejszości i mglistej przyszłości. Podejrzewam, że poza
wyglądem, głosem i danymi osobowymi, w moim życiu niewiele się
zmieni. Nadal będę miał obowiązki, takie same, jak dotychczas,
nadal będę poświęcał czas swoim pasjom i nadal będę ciekawy
świata i innych ludzi. Będę pracował zawodowo, a w domu będę
sprzątał, prał, gotował, chodził na spacery z moimi psami, bawił
się z nimi, będę oglądał filmy, czytał książki, pisał bloga,
będę też zaglądał na fora, spotykał ze znajomymi... Nic nowego.
Od
chwili, gdy podjąłem decyzję o korekcie płci, staram się jak
najlepiej przygotować grunt pod to, co nastąpi. Pewnie, że miewam
okresy nicnierobienia, ale trwają one góra kilka dni, po czym
wracam do życia. To, co udało mi się osiągnąć przez ostatnich
10 miesięcy, dla mnie to naprawdę dużo: rozpocząłem diagnostykę,
ukończyłem z bardzo dobrym wynikiem kurs zawodowy, a przede
wszystkim, wydostałem się o własnych siłach z bezdomności. Na
dobrą sprawę, nie musiałem niczego zmieniać w swoim życiu,
przynajmniej do czasu rozpoczęcia hormonoterapii. Mogłem nadal
mieszkać w schronisku (nikt mnie stamtąd przecież nie wyrzucał) i
nie martwiłbym się o tysiąc innych rzeczy, o które muszę się
martwić się jako osoba „domna”. Ale zdawałem sobie sprawę, że
jeśli nie ruszę tyłka i nie zawalczę o normalne życie (bo życie
w schronisku, nie jest normalnym życiem), to nie mam nawet co
marzyć, by przejść tak trudną drogę, jaką jest korekta płci.
Wpis
ten nie ma na celu krytykowania kogokolwiek, bo dawniej sam
wielokrotnie poddawałem się marazmowi czekając na coś, co miało
nastąpić w przyszłości. Wiem już, że to marna metoda, bo
wówczas czas niemal zatrzymuje się w miejscu, godziny i dni wloką
się niemiłosiernie, a upragniony TEN DZIEŃ zamiast przybliżać –
oddala się albo nigdy nie następuje. Na szczęście, takie stany
trwały u mnie krótko, bo nie potrafię, na dłuższą metę,
zajmować się tylko czekaniem i swoimi myślami. Ale o tym kiedy
indziej.
poniedziałek, 6 marca 2017
Granice tolerancji
Gdy
ktoś zadaje mi pytanie, czy jestem człowiekiem tolerancyjnym,
odpowiadam, że nie. Nie da się być tolerancyjnym wobec wszystkich
i wszystkiego, a zadane w ten sposób pytanie, właśnie to sugeruje.
O
wiele łatwiej jest odnieść się do pytania: „Jesteś
tolerancyjny wobec (tu wstaw dowolną treść)? Można wówczas
bardziej precyzyjnie określić granice własnej tolerancji, co do
pewnych zachowań, zjawisk etc.
Czymże
jest tolerancja? Według nauk socjologicznych – najkrócej rzecz
ujmując – to poszanowanie lub chęć poszanowania czyichś
upodobań, poglądów albo wierzeń, różniących się od własnych.
Oznacza to, że nie ma tu miejsca na negatywne czy niesprawiedliwe
osądzanie innych albo dyskryminację. Generalnie, jeśli coś
(kogoś) tolerujemy, znaczy to, że oscylujemy pomiędzy: znoszeniem
czegoś (kogoś) a akceptowaniem.
Tolerancja
– piękne słowo. A jeszcze piękniej byłoby, gdybyśmy
posługiwali się nim zgodnie z jego znaczeniem. Czy tak jest? Nie do
końca. Wiele razy, od różnych osób, słyszałem (sam, zresztą,
też mówiłem) coś takiego: „Muszę to tolerować”. Dwa
wykluczające się słowa. Jeśli „muszę”, to znaczy, że coś
budzi mój wewnętrzny sprzeciw, a jedynie na zewnątrz zachowuję
pozory, że jest inaczej. To na pewno nie jest tolerancja.
Myśląc
o swoim podejściu do tolerancji, dochodzę do wniosku, iż magia
tego słowa polega na tym, że występuje ono poza wszelkim
przymusem. Na przykład, poznając jakiegoś człowieka daję mu
carte blanche akceptując go takim, jakim jest (chyba że ktoś
na wstępie rzuci, że „Polska tylko dla Polaków, a Żydzi...”,
wiadomo). Jestem w stanie zaakceptować fakt, że ktoś wierzy w
Boga, że ma dość nietypowe upodobania (z wyjątkiem tych
karalnych), sympatyzuje z określoną partią czy drużyną
piłkarską, albo ma niezrozumiałe dla mnie fobie. Dużo rzeczy
jestem w stanie tolerować dopóki, ktoś nie zaczyna mnie agitować
i nie próbuje, za wszelką cenę, przeciągnąć na „ciemną
stronę mocy”. W takich przypadkach, moja tolerancja wygasa i
zamienia się – delikatnie mówiąc – w niechęć.
Czego
nie toleruję „od pierwszego wejrzenia”? Agresywnych lub
krzywdzących zachowań (fizycznych i słownych), zarówno wobec
ludzi jak i zwierząt. Nie toleruję również patologicznych kłamców
i „życiowych akwizytorów” usiłujących wcisnąć innym swoje
poglądy, wiarę czy przekonania, bez względu na to, czy chcemy
tego, czy nie. Nie toleruję także tych, którzy innym narzucają
swoją wolę i próbują kształtować ludzi oraz ich życie według
własnego widzimisię. Jestem uczulony na powyższe zachowania, bo
przez wiele lat „musiałem je tolerować”, jak i ludzi, dla
których te zachowania były standardem. Dzisiaj, czuję się
wyzwolony z takiego musu i dzięki temu czuję się szczęśliwszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)